11 styczeń 2020 to między innymi sobota, czyli dzień Parkrun-a i dodatkowo dzień pierwszego biegu lubickiego dla WOŚP. Pierwszy był Parkrun Toruń o godz. 9:00. Był o tyle nietypowy, że zmieniona była trasa z jednej pętli na dwie mniejsze, co dało troszkę niepełne 5 km.
Miałem odpuścić sobie tempo i pobiec na luzie, jednak obecność biegaczy daje takiego pozytywnego kopa, że nie dało się i wylądowałem na czas 21:43. Dało to miejsce 11/147 i 3 w kategorii wiekowej.
Treningu objętościowego nie robiłem na koniec, bo wiedziałem, że i tak dobiegam na biegu dla WOŚP w Lubiczu. Także szybko do auta i do Lubicza, bo tam bieg główny o 11:30, a biuro zawodów otwarte od 10:00. Na parkingu stwierdziłem, że skoro do biegu głównego mam ok. 2 godziny, to spróbuję coś „wszamać” w miarę normalnego. W sklepiku kupiłem masełeczko w osełce oraz parówki i wodę. Co dla ketogenika jest jedynym sensowym pożywieniem dającym zarówno energię na dłuższy czas oraz porcję białka.
Ok, to czas do biura biegu. Odebrałem numer startowy, okolicznościową koszulka, smycz i parę agrafek czyli standard. Po przebraniu się w nowe, suche ciuchy pora na rozgrzewkę i lekki truchcik na bieżni orlika, troszkę rozciągania itd…. Ale najpierw przywitanie się ze znajomymi, piątka z wójtem Markiem Nicewiczem. Godzina 11:22 ja i kilka jeszcze osób wyszliśmy z szatni, by na spokojnie wystartować w biegu głównym o 11:30. Gdy się zbliżaliśmy do dmuchańca kibice krzyknęli do nas, że już wystartowali. No dobra, trudno… ale chwila, czy nasze zegarki źle chodzą, czy czegoś nie wiedzieliśmy, niedosłyszeliśmy… ? Trzeba cisnąć do przodu, by dogonić. To było w sumie ciekawe doświadczenie. W początkowej fazie gonitwy podczas rozmowy i analizy okazało się, że organizator wypuścił bieg dużo wcześniej niż planowano…
Biegło się nawet dobrze. Temperatura ok. 5 st.C, lekki wiatr, duża wilgotność. Trasa mieszana, trochę twardego, trochę miękkiego. Nie wiem, który w sumie dobiegłem, ale to bez znaczenia, bo inicjatywa była ważniejsza. Chciałbym tylko przeanalizować ile nadrobiłem.
Dwa biegi jeden po drugim można spokojnie zrobić nawet na diecie ketogenicznej, lub napisałbym zwłaszcza…. Obie imprezy zaliczone z małymi przygodami, ale wszystkie odstępstwa od normy powodują, że na dłużej pamięta się o nich. Dzięki !
P.S. Ostatnie zdjęcie autorstwa Mariusz Śliwiński.